Co jakiś czas skokowo rośnie zainteresowanie owocami róży. Między innymi za sprawą większych starań klientów o podniesienie odporności organizmu. A sok z róży idealnie się do tego nadaje.
Z analizy tego co znalazło się „Wczoraj na talerzu”, analizy prowadzonej przez Kantar Polska, wynika, że znowu wzrósł popyt na ten rewelacyjny sok. A do tego w 2023 roku „Shot na odporność” uzyskał nagrodę podczas targów branżowych Seoul Food & Hotel w Korei Południowej (https://wczorajnatalerzu.pl).
Sama firma informuje o sprzedanych w czasie 44 lat istnienia milionach butelek z niezwykłym sokiem.
Pani Agnieszka Michalska prezes „Polskiej Róży Ernest Michalski”, spółki będącej członkiem Stowarzyszenia „Polska Ekologia” – wyjaśnia –
- „ Istotnie, duże zainteresowanie rozbudziła pandemia. Sok z róży jest kojarzony z odpornością i bardzo słusznie, ponieważ jest znaczącym źródłem witaminy C. W 100 ml soku naszej produkcji zgodnie z deklaracją jest jej 450 mg, jest to naturalna witamina C, która przeszła z owoców do produktu.
Sok z róży, czyli odporność – i to znane „budowanie odporności” – pomoże oczywiście, warto wykorzystać go doraźnie przy przeziębieniu, ale najlepiej spożywać codziennie, małymi dawkami. Np. 40-50 ml rano i wieczorem. Witamina C jest rozpuszczalna w wodzie, szybko wypłukuje się z organizmu, a jej nadmiar jest wydalany z moczem. Nie magazynujemy jej, ani nie wytwarzamy (jako organizm ludzki), więc musimy ją często dostarczać.
Witamina C jest także niezbędna do produkcji kolagenu – czyli zdrowe stawy, zdrowe dziąsła (przy regularnym dostarczaniu witaminy C w postaci soku z róży przestają krwawić dziąsła). Witamina ta jest też pomocna w uzyskanie pięknej skóry. Kolagen najczęściej kojarzymy z kosmetycznymi preparatami dla kobiet, kremami, czy suplementami diety. Jednak kolagen bez witaminy C jest znacznie gorzej przyswajalny. Przy tym, naturalna witamina C jest przyswajalna w 80-90%, natomiast syntetyczna w 10-20%. Wnioski oczywiste”.
Komunikaty grozy [] Koktajl pestycydowy [] Konsumenciechroń się sam
Powiadają piekarze - Bez chleba żyć się nie da! A ze środowiska dietetyków płynie przekaz – Wybieraj różne rodzaje pieczywa, różne dodatki, różne mąki.
Ba, „wybieraj”. Mogę wybrać albo razowiec, albo biały chleb, mogę dobierać dodatki wedle uznania, ale mąkę? W osiedlowym sklepie, czy w dużym markecie jest mąka, taka najbardziej dostępna, standaryzowana, oczyszczona, wybielona chemicznie. Czy powstanie z niej dobre pieczywo?
O pomoc w poszukiwaniu prawdziwego chleba, który będzie czymś więcej niż upieczoną porcją mąki, zwróciliśmy się do Czesława Meusa arcymistrza piekarskiego, konsultanta branżowego i jednoosobowego Instytut Chleba zarazem. Bardzo aktywny popularyzator ekożywności i członek Stowarzyszenia „Polska Ekologia” wyjaśnia:
- „To, co oglądamy dzisiaj na półkach sklepowych, to w większości nie jest prawdziwy chleb. Nie dość, że kupujemy pieczywo ze zmodyfikowanej mąki, to jeszcze okraszone licznymi specyfikami, polepszaczami itd. Jeśli koniecznie trzeba służącą do wypieku chleba mąkę polepszać, to oznacza, że nie mamy do czynienia z surowcem wysokiej jakości. Polski chleb poszedł w kierunku substytutów i gotowych mieszanek. To przeważnie pieczywo wzbogacone sztucznymi enzymami i innymi dodatkami powodującymi jego trwałość. Tzw. pieczywo odpiekane powstaje z ciasta mrożonego nawet przez pół roku w ciekłym azocie. Nawet nie chcę wiedzieć, co ono zawiera. Kupujemy w rezultacie pieczywo chemiczne, które nazwałbym chlebopodobnym. Dobrego chleba szukałbym w małych lokalnych piekarenkach, często rodzinnych, gdzie sprawdzone, tradycyjne receptury przechodzą z ojca na syna. Jak smakowała pajda tamtego chleba! Cudownie! Dawała sytość, długo nie chciało się potem jeść. A bochenek pachniał tak, jak mógł tylko pachnąć najlepszy w świecie pokarm. Z pewnością po smaczny bochenek nie wybrałbym się do dużych, sieciowych marketów, tam chleby, bułki, bułeczki wypiekają na miejscu, mrożonego ciasta, o zgrozo!”.